Z nostalgią...

Odkopane z szuflady opowiadanie... coś, co kiedyś było listem - a dziś jest cudownym wspomnieniem. Jak ja w te chłodne, jesienne wieczory tęsknię za moja ukochaną, słoneczną Italią...




   MOJE OKNO NA ...
    VALMADRERA


Niebo w górach Valmadrery jest niczym żywy stwór. Raz pędzi w nieznane, innym razem zatrzymuje się, lecz tylko na krótką chwilę... jakby zamierało pozując do fotografii.
Raz jest gniewne i w pośpiechu ucieka przed szczytami, które przebijają je niczym ostre sztylety; innym razem miękko otula wierzchołki gór białą peleryną zapomnienia...



A w dole puste koryto strumienia oczekuje na swoje przebudzenie... Po deszczu budzi się, najpierw powoli, szepcząc czułe  słówka niesionym kamieniom. Zrazu szept zmienia się w szemrzącą  pieśń, jeszcze nieco spokojną , lecz już słyszalną z daleka - by nagle  przeistoczyć się w niezwykłą arię: głośną i burzliwą, niczym kłótnia  kochanków, która z nadejściem nocy zanika, równie szybko jak się  pojawiła...  I znów koryto, senne i opustoszałe, czeka na swoje przebudzenie. Opada peleryna zapomnienia i... majestatyczne skały pozwalają się  podziwiać w całej swej okazałości.
               
 Ten widok z okna co dzień zapiera mi dech w piersi. Z rana, jeszcze    niedobudzona, zastanawiam się: czy jawa to, czy  może sen jeszcze...
                                                  

***
Lecz dni płyną tu leniwie, jakby chciały wynagrodzić ludziom ten niebiański pęd. Każda godzina zdaje się być dniem, każdy dzień - miesiącem.
 Tęsknię ...

***
Valmadrera, Provincia di Lecco '12. 2003 r.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz