MOJE OKNO NA ...
VALMADRERA
Niebo w górach Valmadrery jest niczym żywy stwór. Raz pędzi w nieznane, innym razem zatrzymuje się, lecz tylko na krótką chwilę... jakby zamierało pozując do fotografii.
Raz jest gniewne i w pośpiechu ucieka przed szczytami, które przebijają je niczym ostre sztylety; innym razem miękko otula wierzchołki gór białą peleryną zapomnienia...
A w dole puste koryto strumienia oczekuje na swoje przebudzenie... Po deszczu budzi się, najpierw powoli, szepcząc czułe słówka niesionym
kamieniom. Zrazu szept zmienia się w szemrzącą pieśń, jeszcze nieco
spokojną , lecz już słyszalną z daleka - by nagle przeistoczyć się w
niezwykłą arię: głośną i burzliwą, niczym kłótnia kochanków, która z nadejściem
nocy zanika, równie szybko jak się pojawiła... I znów koryto, senne i opustoszałe, czeka na swoje przebudzenie. Opada peleryna
zapomnienia i... majestatyczne skały pozwalają się podziwiać w całej swej
okazałości.
Ten widok z okna co dzień zapiera mi dech w piersi. Z rana, jeszcze
niedobudzona, zastanawiam się: czy jawa to, czy może sen jeszcze...
***
Lecz dni płyną tu leniwie, jakby chciały wynagrodzić ludziom ten niebiański
pęd. Każda godzina zdaje się być dniem, każdy dzień - miesiącem.
Tęsknię ...
***
Valmadrera, Provincia di Lecco '12. 2003 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz